F jak facet
Dzisiaj tekst lekki, luźny i dla odprężenia. Mam nadzieję, że takie będziecie czytały równie chętnie co te kosmetyczne. Kocham pisać i mogłabym to robić dniami i nocami, a do tego od czasu do czasu budzi się we mnie pani psycholog i siedzę i analizuję. Co analizuję? Życie swoje, znajomych, ale także to co dzieje się w mediach. Lubię też tematy kontrowersyjne. Mam nadzieję, że z czasem te posty staną się dla Was możliwością swobodnego dzielenia się opiniami. Jeśli macie pomysł na tekst, podeślijcie mi na email, a ja na pewno pomyślę nad jego realizacją.
No, a dziś słów kilka o facetach. Dlaczego taki temat? Bo faceci żyją z nami i wokół nas, a bardzo często stanowią centrum naszego prywatnego wszechświata. Pewnie radykalne feministki zakrzykną teraz: lepiej nam bez facetów! Ale ja prywatnie jestem zdania, że nieważne jak źle z nimi jest, to bez nich jeszcze gorzej.
Dzisiaj opiszę kilka irytujących zachowań, które ujawniają się u dopiero jak zamieszkacie razem. Mam nadzieję, że trochę się pośmiejecie, trochę zamyślicie, a do całości podejdziecie z przymrużeniem oka.
Zapraszam!!
CHOROBA/KONTUZJA
Podobno facet kiedy się przeziębi to gotów jest umrzeć, a kobieta w tym samym stanie zrobi obiad i posprząta w domu. Prawda li to? Ano prawda. Chory facet to największe wyzwanie dla naszej cierpliwości. Chyba najgorszy jest ,,pierwszy raz" kiedy jeszcze nienauczona doświadczeniem nie wiesz co się dzieje i dlaczego on umiera na katar... Nie wiem jak Wasi faceci, ale mój łapie coś dosłownie raz do roku. I chociaż czasami śmieję się z tego jak on to przeżywa to jednak raz do roku zdecydowanie może sobie na to pozwolić. Ja wtedy chodzę na paluszkach i gotuję rosołek, a także zmuszam go do wypijania zdrowotnych eliksirów. Po dwóch dniach jest jak nowy, a do tego szczęśliwy, że został tak dopieszczony. Jaki z tego wniosek? Kiedy Wasz facet umiera na katar weźcie to jak najbardziej na poważnie i wyleczcie go miłością. Albo Ferveksem. Jak kto woli.
MÓWIENIE O UCZUCIACH
Podobno mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus. I chyba coś w tym jest, zwłaszcza kiedy chodzi o mówienie o uczuciach. Ty mogłabyś mu mówić, że go kochasz milion razy dziennie, a on z własnej, nieprzymuszonej woli szepnie Ci to raz na ruski rok. No cóż Kochana, nie oszukujmy się - takie jest życie. A to dlatego, że Twojego wybranka od zawsze uczono, że ma być silny i niezwyciężony - niczym wiking. Poza tym, faceci (przynajmniej niektórzy) wyznają zasadę, że ,,jak coś powiedziałem, to nie zamienia się to, aż powiem, że jednak się zmienia".
Mówienie o uczuciach, nie jest facetowi potrzebne do życia, ale Tobie chyba tak prawda?? Mi też! My kobiety chyba tak mamy, że chcemy, lubimy i musimy słuchać o tym, że jesteśmy kochane, piękne i mądre i on poza nami świata nie widzi. A najlepiej jakby to mówił nam codziennie. Wniosek? Jeśli Twój facet nie mówi o uczuciach do Ciebie tak często jakbyś tego chciała (lub oczekiwała) powiedz mu to wprost, a nie szczelaj focha. Jak napisałam on nie widzi potrzeby powtarzania się, a może nie wiedzieć, że Ty tego potrzebujesz.
SPRZĄTANIE
Są na tym świecie osobniki uważające, że ,,woda z kibla cweli" (cytat z ,,Rozmowy w toku"). Ja w przypływie wielkiego szczęście trafiłam na faceta genialnie wychowanego przez mamę. Mój narzeczony sprząta i gotuje. Prania mu robić nie pozwalam bo jednakowoż mam obawy, czy moje ubrania byłyby potem w tym samym rozmiarze/kolorze. Jeszcze kiedy mieszkał w akademiku i sam sobie prał to wstawiał praktycznie każdą koszulkę osobno, żeby mu nie zafarbowały :D Ale wróćmy do tematu. Sprząta i gotuje. I to idealnie. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na chorobę, czy wyjątkowo bolesny okres i nie muszę się martwić, że w międzyczasie umrę z głodu lub brudu.
Jednak ma też swoje wady. Ostatnio spędziłam tydzień u rodziców, a biedak został sam w Kielcach. Co się okazało po moim powrocie?? W kuchni w zlewie była masa naczyń bo uznał, że skoro ma na tyle talerzy to nie będzie mył tylko codziennie jadł na innym. Zdecydowanie następnym razem muszę mu zostawić jednorazówki. Wniosek? Faceci nie umierają od sprzątania ani nie doznają na tyle silnego szoku, który uniemożliwiłby im sprzątanie, tudzież funkcjonowanie.
SKARPETKI
Ach... Mój ulubiony temat. Zacznę od wszędobylstwa ubrań mojego narzeczonego, a zwłaszcza jego skarpetek. Czasami boję się, że one żyją własnym życiem. Pod szafami, za szafami, w moich ubraniach, a bardzo sporadycznie w koszu na brudy - tam można znaleźć jego skarpetki, które po ściągnięciu uciekają i chowają się po kątach. Nigdy też nie udało mi się uprać na raz dwóch identycznych (ostatnio zastanawiam się czy on czasem nie zakłada dwóch różnych, żebym potem czuła się winna). Wniosek? Chyba taki, że męskie skarpetki są z Marsa jak i sami mężczyźni i nigdy nie uda mi się uprać pary.
JEDZENIE
Lubię kiedy jedzenie jest smaczne, skomponowane oraz wygląda kusząco. On lubi kiedy jedzenie jest jedzeniem. Bułka z pierogami? Makaron z ketchupem? To jedne z najbardziej normalnych propozycji kulinarnych mojego narzeczonego. Minęło sporo czasu zanim zrozumiał, że pewnych ,,dań" nie powinien mi nawet proponować. Jego zdaniem jedzenie jest po to, żeby się najeść, dla mnie jedzenie to chwila relaksu i odrobina rozkoszy. Dobrze, że udało mi się go przekonać do smakowania jedzenia i gotujemy zdrowo i normalnie. A bułkę z pierogami opatentujemy, kto wie, może się przyjmie i zastąpi hamburgery? Wniosek? Jeśli Twój facet nie jest szefem kuchni Knorr to uwierz mi, że nie musisz gotować jak Ewa Wachowicz, wystarczy, że nie przypalisz obiadu na węgiel.
Mam nadzieję, że ktokolwiek to przeczytał :D W przyszłości pojawi się więcej tekstów bo zaśniedziałam i muszę zacząć znowu pisać, a nie opisywać. Co dodałybyście do mojej listy??:)
Ooo, choroba u faceta to prawda... Mój na szczęście jednak lubi dobre jedzenie :D Raczej nie robi połączeń typu bułka z pierogami :D
OdpowiedzUsuńHehe, fajny tekst, pośmiałam się :) znam to wszystko z autopsji, mój mąż też umiera na katar (choć akurat od dwóch dni na zakwasy ;)), przy gorączce to już w ogóle jest dramat w czterech aktach :P za to sprząta dokładniej ode mnie i nieźle gotuje, choć bardzo lubi mięso i często zdarza mi się nie jeść jego dań ;)
OdpowiedzUsuńSkarpetki skąd ja to znam ... :)
OdpowiedzUsuńZ chorobą to norma :D Ja bym dodała, że zawsze z byle powodu jest zazdrosny, ale jak laska jest zazdrosna o niego to foch :D
OdpowiedzUsuńooooo to to to :D
UsuńMój jest chyba jakiś inny, bo nigdy nie zachowuje się przy chorobie tak, jak większość mężczyzn :) Jak jest sam w domu, fakt, talerze są w zlewie, ale spokojnie je pomyje, mieszkanie posprząta, a skarpety zawsze wrzuca do kosza na pranie. Chyba jest z Kosmosu? :P
OdpowiedzUsuńCo do skarpetek to u mnie jest tylko jeden problem. Po praniu wrzuca wszystkie do komody a ja je skrzętnie układam :P
OdpowiedzUsuńhaha :D sprzątanie - pierwsze zdanie mnie rozwaliło :D bardzo fajny post :D więcej takich :) :) :)
OdpowiedzUsuńo kurczę, jakoś mnie ten post ominął, a uśmiałam się jak głupia.:D
OdpowiedzUsuńu mnie w kilku przypadkach jest podobnie - mieszkam ze swoim od grudnia (sami), a wcześniej od lipca, również razem, jednak z rodzicami.;)
ubrania są wszędzie, nic, tylko zbieram.:D
co do chorowania - no cóż, krakowskie powietrze mu nie służy i non stop coś łapie, rozpieszczać ię za to wtedy za bardzo nie daje - ani myśli leżeć w łóżku, woli grać! ale grzecznie pije herbatę z miodem i imbirkiem no i witaminkę C, mija dzień, dwa i zdrowy.:)
kurczę, pisz więcej takich tekstów, są naprawdę świetne, lekko napisane i czyta się je z przyjemnością!