Podróż na See Bloggers, czyli relacji część pierwsza
Jak wiecie (lub nie wiecie) ostatni weekend spędziłam w Gdyni na blogowej imprezie pod nazwą ,,See Bloggers". Tak jak obiecałam na blogu pojawi się relacja z wyjazdu, jednak ze względu na ilość materiału postanowiłam podzielić ją na dwie części, żebyście nie posnęły z nudów czytając posty. Dzisiaj opowiem trochę o mojej podróży do Gdyni bo do przejechania miałam aż 496 km. Akurat z tej części wypadu nie mam za wiele zdjęć, ale za to w następnej części będziecie ich miały aż nadmiar.
Z Kielc wyjechaliśmy o 8 rano autobusem nowego przewoźnika Lux Express. Przyznam, że wybraliśmy to tylko dlatego, że mieliśmy darmowe bilety na przejazd do Warszawy, ale po podróży w obie strony, powiem Wam, że przejazd ich autobusami wart jest każdych pieniędzy, co udowodniliśmy kupując je na drogę powrotną oraz płacąc za przebukowanie biletów, ale o tym później.
Wyposażenie autobusu mile nas zaskoczyło. Wygodne fotele, klimatyzacja, a do tego kawa i herbata dla podróżujących bez limitu oraz tablet dla każdego podróżującego. Zazwyczaj długie trasy źle kończą się dla mnie i mojego żołądka - unikam więc podróży jak ognia. Tym razem jednak było inaczej i to nie tylko ze względu na to, że autobus był fajnie klimatyzowany, ale również ze względu na to, że filmy i muzyka z tabletu dostatecznie poradziły sobie z odciągnięciem mojej uwagi od nudności. Już wiem, że w dłuższą trasę na pewno nie ruszę bez dobrego filmu.
Herbatka owocowa:
Kolejny etap podróży pokonaliśmy za pomocą pendolino. Minusem był barak dostępu do internetu w pociągu oraz to, że mieliśmy opóźnienie, a ja po prostu padałam z nóg. Za to wielkim plusem jest to, jak łagodnie pociąg sunie po torach - w drodze powrotnej nawet ułożyłam się wygodnie w fotelu i przespałam część podróży, co w moim wypadku nie zdarza się nigdy. Miłym akcentem były napoje serwowane dla podróżujących pociągiem, tu jednak limit niestety był - napój na osobę.
No i to by było tyle jeśli chodzi o podróż. Jednak muszę wspomnieć o pensjonacie, w którym się z Kamilem zatrzymaliśmy.I to nie tylko dlatego,że kosztował nas śmiesznie mało (40zł/os/doba),i nie dlatego, że mieliśmy dosłownie dwa kroki do morza, ale dlatego, że właściciele okazali się bardzo pomocnymi i miłymi osobami. Mowa tutaj o ,,Bursztynku" w Gdynii. Kiedy okazało się, że nie mamy jak wrócić do domu bo wszystkie pociągi są przeładowane, właściciele zrobili wszystko, żeby znaleźć dla nas wolny pokoik na jeszcze jedną dobę - za co muszę im serdecznie podziękować. Zdjęć niestety nie mam bo byśmy tak zabiegani na tym weekendzie, że nie przywieźliśmy ze sobą praktycznie żadnych zdjęć nad czym ubolewam. Jednak już wiem, że jeśli za rok znów wybiorę się do Gdynii to na pewno będę nocowała w Bursztynku :) A co :)
Mam nadzieję, że u Was nie jest aż tak gorąco jak u mnie :) A jutro zapraszam na post z relacją z warsztatów na See Bloggers.
Super i nocleg w bardzo fajnej cenie :)
OdpowiedzUsuńdodałam sobie bursztynka do ulubionych zakładek, dzięki za polecenie
OdpowiedzUsuńświetna sprawa taki wypad z blogerami:)
OdpowiedzUsuńTakich właścicieli zawsze się pamięta i poleca :). A wiadomo, poczta pantoflowa to najlepsza reklama :)
OdpowiedzUsuńoooo fajnie będę pamiętała o tym miejscu ;)
OdpowiedzUsuń