Nie jestem Wonder Woman
Dziś trochę bardziej lifestylowo. Tekstu układałam w głowie przez cały tydzień, aż nareszcie postanowiłam go zmienić na słowo pisane i opublikować.
Ostatni tydzień był dla mnie bardzo ciężki. Nie wiem czy to kwestia przemęczenia, zimna w mieszkaniu czy braku słońca. Może to też wszystko na raz. Nie mniej jednak pewnego dnia po prostu pękłam - no może nie dosłownie. Wstałam rano i mimo tego, że nie miałam ku temu jakiś szczególnych powodów złapałam mega doła. A potem poszło już z górki. Zaczęłam się sama ,,motywować" do działania. Bo przecież nie możesz leżeć i ryczeć. W pracy musza być wyniki,w domu porządek i obiad. A jak patrzyłam w lustro to widziałam ogrom pracy przed sobą bo wyglądałam jak kupa. Cały czas wmawiałam sobie, że nie mogą być taką ciepłą,rozgotowaną kluchą. Że powinnam spiąć poślady i działać jak zawsze na maksymalnych obrotach. A dzięki takiej porcji ,,motywacji" z godziny na godzinę było mi coraz gorzej. Skończyło się tak, że mój facet po powrocie z pracy znalazł mnie w łóżku owiniętą kołdra w kokon i ryczącą wniebogłosy. Uwierzcie mi, że uspokojenie płaczącej bez przyczyny 24-latki wcale nie jest takie łatwe.
Przespana noc wcale nie przynosiła ukojenia i na drugi dzień moja psychika znowu zaczęła odwalać sceny rodem z American Horror Story. No dobra, może aż tak źle nie było. Ale czułam się tak chujowo, jak czuć się mógł Kopciuszek w momencie kiedy ogarnęła, że zamiast karocy ma dynię i musi zasuwać do domu z buta,w dodatku w ciapkach ze szkła. Leżałam w łóżku patrząc w sufit i myślałam sobie o moich ukochanych superbohaterach Marvela i DC (Iron Man na doła zawsze pomaga) i nagle mnie olśniło - nie jestem Wonder Woman. Nie umiem spuścić łomotu połowie armii wroga, podnieść jedną ręką samochodu,a gdybym w zimie miała chodzić w tym jej wdzianku zamarzłabym po 3 krokach. Nie jestem superbohaterką i wiecie co to oznacza? Że nie muszę być zawsze NAJ! Nie mam super mocy, więc jak normalny człowiek mogę mieć gorsze dni. Mogę być zmęczona i nie mieć humoru. I to jest OK! W momencie kiedy do mojej małej i głupiutkiej główki dotarł sens tych słów od razu poprawił mi się humor. Serio. Jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak kilka dni później naszły mnie przemyślenia i pojawiało się pytanie: dlaczego? Dlaczego zawsze chcę być najlepsza i nie mogę przyjąć do wiadomości tego, że czasami po prostu się nie da.
No i po jakimś czasie i tysiącu zdjęć na Insta naszło mnie oświecenie całkowite (no dobra może nie całkowite bo nadal nie wiem co to spalony). Nasz świat całkowicie opanowały celebrytki. Kupujemy takie buty jakie nosi pani A, sukienkę jaką nosi pani B. Jemy jedynie bezglutenowe i wege posiłki jak radzi pani C, no i zasuwamy na siłowni jak pani D. Stworzyłyśmy sobie bogów. Chcemy się być im podobne bo to przecież sposób na szczęście. Musimy być super na każdym kroku i stanowić ideał. Bo skoro one mogą to czemu my nie? I czasami po prostu nie potrafimy patrzeć poza. A tam dzieje się różnie. Pani A dostała buty od firmy w ramach współpracy i musi je nosić czy chce czy nie. Pani B kupiła sukienkę za 50 kredyt, który wzięła na swoje szalone wydatki. Pani C tak na prawdę wpierdala po godzinach czekoladę, chociaż wmawia Wam, że czekolada jest bleeee. A Pani D? Słyszałyście o czymś takim jak Photohop? Idealnie mięśnie to czasami kwestia dobrego zdjęcia.
Nie mówię, że zawsze tak jest. Nie mówię też, że nie warto się kimś inspirować, zwłaszcza jeżeli zachęca do czegoś pozytywnego. Mówię, aby nie tworzyć sztucznie ideałów. Bo ideałów nie ma. Nie będziemy mieć idealnego życia, męża, pracy, dzieci. Każdy ma swoje problemy mniejsze czy większe. Po prostu niektórzy nie pokazują tego na zewnątrz. Kreują swoje życie na perfekcyjne i bajkowe, zachęcają innych do dążenia do tego śmiesznego ideału, który nie istnieje tak na prawdę. Bo nikt nie byłby w stanie mu sprostać.
Także jeżeli zdarzy Wam się mieć gorszy dzień to pamiętajcie, że to jest okej. To jest bardzo okej! Możecie płakać, spać czy rozbijać talerze - ja swoich mam mało, więc tego ostatniego nie praktykuje. No chyba, że jesteś Wonder Woman... To sorry mała, ale musisz być silna :)
O tak, internety na każdym kroku (youtube, instagram, facebook) pokazują nam idealny świat, najczęściej na idealnym białym tle. Wpadając w ten krąg idealizmu możemy zapomnieć, że ideały przecież nie istnieją! To tylko pozory idealnego świata.
OdpowiedzUsuńZgadzam się jak nie wiem co
OdpowiedzUsuń