Dlaczego warto czytać regulaminy?
Dziś post trochę inny niż zwykle, ale jeżeli się Wam spodobają tego typu treści to może zacznę częściej pisać o takich rzeczach.
Dziś chciałam Wam napisać o tym dlaczego warto czytać regulaminy - zwłaszcza te konkursowe.
Ostatnio natknęłam się na kilka akcji różnych firm (zwłaszcza kosmetycznych), które organizowały konkursy na ambasadorkę swojej marki. Fajna sprawa, prawda? Dla każdej blogerki zainteresowanej tematyką urodową (ale też dla zwykłej Kowalskiej) to szansa na ciekawą współpracę z renomowaną marką, która zapewni wieczną sławę - albo chociaż chwilową. Nie mniej jednak osobiście uważam, że takie ambasadorowanie to fajna rzecz i można na niej wiele zyskać i ciekawie się wypromować. Jednak nie zawsze. Jakiś czas temu trafiłam na kilka takich akcji i po przeczytaniu DOKŁADNIE regulaminy oczy mi prawie wyszły z gałek. Wiem, że jest wiele osób które nie ma w sobie tego nawyku (a raczej obsesji) dokładnego czytania regulaminów, więc dziś chciałam Wam pokazać, że na prawdę warto poświęcić te 2-3 minuty i nie dać się wkręcić w dziwne akcje.
Post przedstawia prawdziwe zapisy, jednak nie będę wskazywać jakie marki umieściły je w swoich regulaminach castingowych. Po pierwsze dlatego, że nie mam sił na słowne przepychanki z przedstawicielami tychże marek, który pewnie mieli by wielki ból tyłka, że ktoś raczył im zwrócić uwagę. Po drugie dlatego też, że to zjawisko jest tak częste, że należy się dokładnie wczytywać w KAŻDY regulamin.
SYTUACJA 1
Firma: mała, ale znana.
Firma poszukiwała ambasadorek, które testowałyby ich produkty. Forma rozliczenia? Barter. Jak dla mnie takie rozliczenie jest całkiem w porządku, jeżeli ktoś się na nie zgadza. Zwłaszcza, że łatwo mi zrozumieć, że małe firmy nie mają aż takiego budżetu, żeby regularnie opłacać 20 ambasadorek. Nie to mnie tutaj jednak ruszyło, a zapis, który można było znaleźć na samym końcu regulaminu.
,,Dodatkowo w zamian za przyznanie nagrody (czyli w tym wypadku zestawu kosmetyków o wartości ok. 200 zł) w tym uzyskania tytułu ambasadorki, zobowiązuję się w OKRESIE ROKU OD ZAKOŃCZENIA KONKURSU nie udzielać zgody na rozpowszechnianie mojego głosu/wizerunku przez przedmioty konkurencyjne w stosunku do działalności prowadzonej przez spółkę. Za przedmioty konkurencyjne uznaje się podmioty prowadzące produkcję, obrót lub promujące (ten sam rodzaj kosmetyków co organizator)."
Uwagi w nawiasach są ode mnie :) Czyli co to oznacza? Otóż pewnie dla Kowalskiej, która miałaby okazję zostać ambasadorką niewiele. Chyba, że to konkursowa Grażyna i co chwila się zgłasza do takich akcji. Dla blogerki oznacza to znaczne ograniczenie akcji, w którym może brać udział w okresie aż roku od zakończenia konkursu. Za zestaw kosmetyków wartości 200 zł nie będziecie mogły później nawiązywać tego typu współprac, nawet jeżeli organizator oferowałby znacznie lepsze dla Was warunki. Nie możecie i już bo podpisałyście oświadczenie, a nadgorliwy pracownik organizatora chętnie się do Was doczepi. Jednak zapis, a tak może życie utrudnić. Czy ten zestaw kosmetyków jest wart takich ograniczeń w dalszych współpracach z innymi markami? Sami sobie odpowiedzcie...
SYTUACJA 2
Firma: duży, znany koncern kosmetyczny
Firma poszukiwała ambasadorek/osób do nowej reklamy swojego produktu. Fejm i sława gwarantowane bo wybrane osoby miały zostać nowymi twarzami firmy i być promowane w TV i internecie. Jak dla mnie brzmi super. Na pewno będzie się to wiązać z dużymi nakładami pracy ze strony osób, które zostaną wybrane. Ile dostaniecie za swoją pracę? Nic. W sumie to nie dokładnie nic bo firma zapewnia Wam metamorfozę fryzury niezbędną do reklamy...
Duży, międzynarodowy koncern, który zdecydowanie stać na zapłacenie nawet tego marnego tysiaka, proponuje Ci pracę za darmo, czerpiąc z glorii chwały samej marki.
SYTUACJA 3
Firma: duża, znana firma kosmetyczna
Przykład już mniej ekstremalny ale nadal bardzo niefajny. Firma zorganizowała konkurs miły, łatwy i przyjemny. Do zgarnięcia zestaw ich kosmetyków. Zadanie ciekawe, ale jednocześnie nietrudne więc chętnych nie brakowało. Po przeczytaniu regulaminu DOKŁADNIE zobaczyłam zapis, że osoba, która wygra zobowiązana jest do zapłacenia podatku od nagrody. Średnio taki podanek wyniesie około 20-40 zł w zależności od wartości nagrody. Smutne jest jednak to, że jeżeli ktoś nie doczyta regulaminu to nagle zostaje postawiony pod ścianą, że musi jeszcze ponieść koszty. W większości przypadków to firmy ponoszą te koszty zamiast uczestnika i to jest na prawdę fajne - wygrywasz i cieszysz się nagrodą, nie musząc myśleć, że gdzieś tam czeka na opłacenie podatek.
Pewnie jeszcze jakiś czas temu bym nie zwróciła uwagi na takie rzeczy. Dzięki swojej pracy nauczyłam się jednak doceniać i wyceniać nakłady swojej pracy, więc za bezcen jej nie oddam. Wiele firm organizuje fajne akcje, gdzie rzeczywiście warto się zgłaszać. Da się? Da się! Trzeba tylko chcieć i nie szukać naiwnych, którzy dadzą się nabrać na kiepską akcję promocyjną.
Spotykacie się czasami z takimi akcjami? Co o nich myślicie? Koniecznie dajcie znać! :)
Takich kwiatków nie brakuje. Ale Grażyny i Janusze marketingu pomysły mają, wiele firm strzela sobie tak w kolano...
OdpowiedzUsuńja to ostatnio co rusz na takie ,,kwiatki" trafiam :O ja nie wiem kto zatwierdza takie słabe akcje :D
UsuńZ regulaminami tak już właśnie jest, że większość osób ich nie czyta, a później następuje zdziwienie :). To samo tyczy się np. umów itp. Ja zawsze czytam dokładnie to, co podpisuję / do czego się zobowiązuję :). Kompletnie nie rozumiem też osób, które tworzą dla firm różne fajne akcje, a później okazuje się, że trzeba np. zapłacić ten podatek i z fajnej akcji robi się słaba, choć tylko dla wygranej osoby :P.
OdpowiedzUsuńOdnośnie ostatniego zapisu - KAŻDA wygrana w jakimkolwiek konkursie (wbrew powszechnemu mitowi: nie tylko ta powyżej bodajże 700 zł) to obowiązek umieszczenia tej informacji w PIT i odprowadzenia 10% podatku od wygranej. Tak stanowi polskie prawo, a to, że organizator umieszcza ten zapis w regulaminie: to tylko jego dobra wola i przypomnienie zwycięzcy o konieczności spełnienia tego obowiązku. Nie ważne, czy nagrodą jest książeczka za 15 złotych czy wypasiony odkurzacz za tysiaka - osoba, która wygra ma obowiązek to opodatkować.
OdpowiedzUsuńJeśli organizatorem konkursu jest firma a nie osoba prywatna, to właśnie na firmie spoczywa obowiązek "ściągnięcia" tych 10% wartości wygranej od zwycięzcy i odprowadzenie go do właściwego US. Mało tego, coraz częściej spotykam się z tym, że firmy idą na rękę biorącym udział w konkursie, i nagrodę tak konstruują, żeby wygrany nie musiał przesyłać żadnych pieniędzy - po prostu część nagrody (90% jej wartości) to nagroda rzeczowa, a pozostałe 10% (własnie na pokrycie podatku) to gotówka, którą firma później odprowadza do Skarbówki.
Więc o ile 2 pierwsze przypadki również uważam za bardzo słabe zagrania, to ostatni punkt jest jak najbardziej na miejscu i nie ma się tu czemu dziwić :)
O tym akurat nie widziałam :) Dzięki za informacje! Wiem o podatku, ale zawsze spotykałam sie z tym, że to firma go pokrywa :) więc sądziła, że to nie tyle ich obowiązek co powszechnie przyjęta praktyka :)
UsuńJa organizując konkurs u siebie na blogu konsultowałam się z prawnikiem, bo nie wiedziałam co z tymi papierkami począć, i taką uzyskałam informację:
Usuń- jeśli organizujesz konkurs jako osoba prywatna, to wszelkie formalności są w gestii osoby wygranej
- jeśli organizatorem jest firma, to na niej spoczywa obowiązek "papierkologii"
Ale niestety - smutny fakt jest taki - że w sieci królują (bo są najpopularniejsze, a co za tym idzie najbardziej efektywne) konkursy nielegalne, nawet duże firmy często olewają prawo, licząc, że się nie wyda :(
jeśli biorę udział w konkursach na AMBASADORKĘ to zawsze i to kilka razy dokładnie czytam regulamin, okazuje się, często, że spraya nie jest warta zachodu. niestety
OdpowiedzUsuńJa już mam ten nawyk, że zawsze i to kilkakrotnie czytam regulaminy. Dzięki teu unikam takich nieprzyjemnych sytuacji jak to opisałaś powyżej :) To bardzo ważne, żeby czytać regulaminy, bo potem może się okazać, że będziemy musieli dopłacać do tego interesu!
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie czytam regulaminów.
OdpowiedzUsuńMialam szczescie że nigdy żadna z powyższych sytuacji mi się nie przytrafiła ale od tej pory będę uważać bo najbardziej przeraził mnie ostatni punkt.
Pozdrawiam
Lili
No tak małym druczkiem...
OdpowiedzUsuń